Jeśli sami nie odczuwamy takiej potrzeby, to zmusza nas do tego choćby fakt, że jesteśmy
członkami Unii Europejskiej. Chodzi mianowicie o sukcesywne zmniejszanie ilości
szkodliwych substancji emitowanych do atmosfery, czyli, trywialnie mówiąc, o
ochronę środowiska naturalnego, w którym żyjemy. Jeśli nie spełnimy pewnych
norm, narzucanych przez Unię Europejską, to będzie nas to słono kosztowało. Zresztą kary finansowe to jedno, a fakt, że
przydałoby się naszym dzieciom i wnukom zostawić w miarę czyste powietrze do
oddychania, to drugie.
Zatem za wdrożeniem w życie kolejnego projektu farmy fotowoltaicznej przemawiają zarówno względy ekonomiczne, jak i moralne. Debaty na temat ustawy o Odnawialnych Źródłach
Energii powoli dobiegają końca i istnieje duże prawdopodobieństwo, że po jej
zatwierdzeniu przeciętny prosument będzie mógł nie tylko zmniejszać swe
rachunki za prąd posiadając niewielką instalację fotowoltaiczną, ale i zarabiać
na niej, odsprzedając nadwyżki
wytworzonej energii indywidualnym konsumentom podłączonym do tej samej sieci
dystrybucyjnej.
Co odważniejsi i
bardziej przedsiębiorczy inwestorzy w projekt farmy fotowoltaicznej rozpoczęli
już swe działania znacznie wcześniej. Tym bardziej, że w ramach Regionalnego
Programu Operacyjnego na lata 2007-2013 można było pozyskać całkiem pokaźne
unijne dotacje na sfinansowanie części działań z tym związanych.
Przykładowo, w
województwie lubelskim, spośród
dziesięciu wniosków zrealizowanych w ramach tego programu, tylko jeden dotyczył
biogazowni, a pozostałe dziewięć budowy farm fotowoltaicznych. Wnioskowane wsparcie
na poszczególne projekty związane z wykorzystaniem energii słonecznej oscylowało
w przedziale od około 700 tys. zł do aż 3 mln zł.
Patrząc na te wyniki zaledwie jednego województwa, można
chyba optymistycznie stwierdzić, że przyszłość fotowoltaiki w Polsce powoli „nabiera
wiatru w żagle”.

No comments:
Post a Comment